19-100 Mońki    ul. Białostocka 25;    tel. 85 716 27 43;    e-mail:    biblioteka4dzieci@op.pl

Wywiad z Joanną Myślińską


B.K.: Jest pani bardzo młodą poetką. Proszę powiedzieć naszym czytelnikom czym Pani aktualnie zajmuje się? Pracuje Pani, czy uczy się?

J.M.: Obecnie jestem na trzecim roku Politologii, na Wydziale Zarządzania Politechniki Białostockiej. W tym roku czeka mnie pisanie pracy licencjackiej, więc temu projektowi poświęcę większość swojego czasu. Ale oczywiście znajdę też czas na spotkania z odbiorcami moich wierszy.

B.K.: Kiedy napisała Pani swój pierwszy wiersz?

J.M.: Pierwsze teksty, a właściwie opowiadania, zaczęłam układać w wieku 4 lat, wiersze od piątego roku życia. Układane przeze mnie teksty mama skrzętnie zapisywała w zeszytach a potem ja wykonywałam do nich ilustracje. Takie były początki...

B.K.: Kiedy swoje wiersze opublikowała Pani w formie książki?

J.M.: Moje pojedyncze, nagradzane i wyróżniane wiersze kilkakrotnie umieszczane były w różnych pokonkursowych tomikach, natomiast pierwszy autorski zbiór wierszy ukazał się w czerwcu 2004 roku. Miałam wtedy 17 lat.

B.K.: Czy łatwo było wydać pierwszy tomik poetycki?

J.M.: Niestety nie. Gdyby nie pomoc życzliwych ludzi raczej niezbyt wiele bym osiągnęła. Przełomem stało się otrzymanie stypendium Fundacji Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich, gdy miałam 15 lat. Kolejnym ważnym momentem było spotkanie ówczesnej dyrektor WOAK, Pani Barbary Pacholskiej, oraz Pani Krystyny Grabowskiej, dyrektor CEN, które dostrzegły wartość zarówno artystyczną jak i dydaktyczną moich wierszy, i uznały, że warto we mnie "zainwestować".

B.K.: Jak Pani znajomi i rodzina zareagowali na fakt, że wydała Pani tomik wierszy?

J.M.: Cala rodzina od samego początku bardzo mnie wspierała. Szczególne uznanie należy się mojej mamie, która zawsze bardzo mnie wspierała i do tej pory pozostaje moim najlepszym menadżerem. A znajomi? Zazdrosnych nie brakowało, ale ci prawdziwi przyjaciele potrafili się cieszyć z moich sukcesów.

B.K.: W 2004 roku opublikowała Pani swój pierwszy tomik poetycki pod tytułem "Wierszobajki Mateuszka: wiersze logopedyczne i ortograficzne". Drugi tomik pod tytułem "Wierszobajki Mateuszka II, uciekając przed prozą", został opublikowany w 2008 roku. Czy były jakieś inne publikacje książkowe?

J.M.: Tak. W 2005 roku w Nowym Sączu ukazała się antologia poezji religijnej dla dzieci "Promyki dobroci i radości", w której znalazły się również moje wiersze, w dodatku obok takich autorytetów jak ks. Jan Twardowski, Joanna Papuzińska, Joanna Kulmowa, Wanda Chotomska czy dr Zofia Olek-Redlarska, którą bardzo cenię. W 2007 roku miała się ukazać antologia poezji dziecięcej młodych twórców z Podlasia, w której też są moje wiersze, ale ze względów finansowych druk się opóźnia...

B.K.: Swój drugi tomik zatytułowała Pani "Wierszobajki Mateuszka II, uciekając przed prozą. Dlaczego ucieka Pani przed prozą?

J.M.: Sadzę, że w obecnych czasach coraz częściej podchodzi się do poezji z pewną dozą nieśmiałości czy też niechęci. Chciałabym to zmienić, dlatego swoje opowiastki, krótkie scenki rodzajowe zamykam w formie rymowanego wiersza. Świadomie uciekam przed prozą i przenoszę czytelnika w świat poezji, który bawi i tętni życiem, czaruje różnorodnością słów i wyrażeń. Pokazuje piękno naszego języka i, mam nadzieję, zachęca do czytania...

B.K.: Skąd bierze Pani pomysły na wiersze? Co Panią inspiruje?

J.M.: Inspiruje mnie wszystko to, co mnie otacza. Wiele pomysłów dostarczają podróże, obejrzane filmy, książki czasem rozmowy z ciekawymi ludźmi...

B.K.: A co z Mateuszkiem? Czy Pani brat inspiruje Panią?

J.M.: Tak. Przecież właśnie mojemu długo oczekiwanemu bratu zadedykowałam swój cykl "Wierszobajek...". Co więcej, niektóre obrazki Mateuszka stały się kanwą mojego wiersza. Braciszek wykonał też komputerowe ilustracje do wielu moich wierszy, zarówno z pierwszej, jak i drugiej części tomiku.

B.K.: Co chce Pani swoimi wierszami powiedzieć dzieciom?

J.M.: Chciałabym pokazać, jak piękny i bogaty jest nasz język, jak za jego pomocą każdy, nawet dziecko, może tworzyć świat, swój własny bajkowy krajobraz pełen życzliwości, uczciwości, wzajemnej pomocy i akceptacji. Wiem, że Pani wiersze są lubiane przez dzieci. Proszę mi powiedzieć, czy chętnie spotyka się Pani ze swoimi czytelnikami? Oczywiście! Odbyłam już wiele spotkań z odbiorcami moich wierszy w różnym wieku, zarówno z przedszkolakami, uczniami szkół podstawowych jak i gimnazjalistami. Zawsze są to dla mnie niezwykłe chwile, szczególnie wtedy, gdy niektórych czytelników widzę po raz kolejny.

B.K.: Czy poda pani czytelnikom adres swojej poczty elektronicznej?

J.M.: Tak. Zainteresowanym zawsze chętnie podaję. Mam nawet odrębne konto pocztowe - takie do kontaktów z czytelnikami: j-myslinska@wp.pl

B.K.: Czy powstanie kolejny tomik?

J.M.: Tomik "Kwiaty" jest już właściwie gotowy, ale z wydaniem muszę się wstrzymać min. ze względów finansowych. Jak wspominałam, w tym roku skupię się przede wszystkim na pisaniu pracy licencjackiej, no i może dodruku pierwszej części "Wierszobajek...", które cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Co zaskakujące, mimo iż książki ukazały się wyłącznie w Białymstoku, coraz więcej osób z całej Polski wykazuje zainteresowanie nimi.

B.K.: Czy adresatem nowego tomiku będą również dzieci?

J.M.: Wszystkie swoje obecne teksty piszę z myślą o dzieciach. Z informacji, jakie do mnie docierają, wiem, że są one również chętne wykorzystywane przez osoby dorosłe do pracy z dziećmi: rozmaitych ćwiczeń dykcyjnych, zabaw inscenizowanych, do utrwalania poprawnej pisowni, w konkursach recytatorskich itp.

B.K.: Czy może Pani już teraz zaprezentować czytelnikom wiersze z tomiku przygotowywanego do wydania?

J.M.: Tak.

FIOŁEK

Gdzieś w mrocznym lesie główkę pochyla
fiolek, muskany skrzydłem motyla,
drobniutki, skromny, w cieniu schowany,
a mimo wszystko wręcz podziwiany.
Szafirem błyska między zielenią,
tam, gdzie jeżyny ostre się plenią
i gdzie onegdaj rwała maliny
dobra siostrzyczka złej Balladyny.

HORTENSJE

Wiecznie o wszystko miały pretensje
dystyngowane nieco hortensje
usadowione niczym na tronie
w porcelanowym, pięknym wazonie.

Skłócone niemal już ze wszystkimi,
w pobliskiej szklarni posadzonymi,
kwiatami w prawie trzystu kolorach,
w które je ubrać zechciała flora.

Wciąż manierami się przechwalały
choć, tak po prawdzie, to jazgotały
niczym przekupki na targowisku
i nikt już słuchać nie chciał ich pisku

Aż w końcu kwiaciarz zrobił porządek
i porozsadzał znowu do grządek
kłótnice obie. Teraz hortensje
tylko do siebie mają pretensje.


B.K.: Co powie Pani czytelnikom na zakończenie naszej rozmowy?

J.M.: Wierzcie w siebie! Nie ustawajcie w dążeniach do realizacji własnych marzeń. Wiara w siebie naprawdę czyni cuda.

B.K.: Życzę Pani wielu czytelników oraz wielu pomysłów na nowe wiersze? Dziękuję za rozmowę.

(Z Joanną Myślińską rozmawiała Barbara Kuprel)

Strona główna