B. K.: Opublikował Pan tomik wierszy własnego autorstwa. Czy czuje się Pan poetą?
M.S.: Nie, zdecydowanie nie czuje się poetą. Jestem osobą, która po prostu pisze wiersze.
B.K.: Bycie poetą - co to właściwie znaczy na początku XXI wieku: moda, zabawa, romantyczność, a może nieprzystosowanie do rzeczywistości?
M.S.: To bardzo ciekawe pytanie, ale ja chyba, niestety, nie znam na nie odpowiedzi. Kiedyś poezja kojarzyła się z romantycznością, buntem przeciwko rzeczywistości. Obecnie może być wszystkim. Obserwując dzisiejszą rzeczywistość, choćby sprawę zabójstwa dwojga osób z pod Białej Podlaskiej dokonane przez Zuzannę M., która uważała się za poetkę i swoje plany próbowała ubrać w poetycką formę - to takiej modnej poezji nie rozumiem i nie utożsamiam się z nią. Ja swoje wiersze piszę z wewnętrznej potrzeby, którą trudno mi jednoznacznie scharakteryzować. Oczywiście sprawia mi to niesamowitą frajdę. Dla mnie możliwość przelania moich myśli na papier, kiedy przybiera to formę wiersza, daje dużego kopa do dalszej pracy... ja się tym zwyczajnie bawię. Pisanie to moja pasja.
B.K.: Kiedy odkrył Pan w sobie potrzebę pisania?
M.S.: Z potrzebą pisania kojarzy mi się jedno wydarzenie, które miało miejsce w liceum... Zacząłem pisać ze złości.. Kiedyś, w LO na lekcji języka polskiego mieliśmy zadaną pracę domową. Trzeba było zinterpretować jeden z Sonetów Krymskich A. Mickiewicza. Wiadomo, że Sonety - to opis podróży Mickiewicza na Krym. Piękne utwory, o znanej wszystkim treści: "Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu
" itd. Ale nie o tym chciałem
Pani prof. z języka polskiego za moją interpretację postawiła mi 1 do dziennika, gdyż jej zdaniem, wiersz nie mówił o tym, o czym napisałem, tylko o tęsknocie, podróży i przyrodzie itd. Zapytałem panią prof. jak należy interpretować wiersz, jeśli nie wiemy, że jego autor rzeczywiście odbył taką podróż i nie mamy wiedzy o tym, co się w tej podróży działo i jak się ona zakończyła.
Pani prof. Odpowiedziała, że moja interpretacja nie jest zgodna z ogólnie przyjętą interpretacją Sonetów Krymskich i dlatego postawiła mi ocenę niedostateczną.
Do dzisiaj tego nie rozumiem. Przecież zadaniem była interpretacja - własna, a nie, jak się okazało, ogólnie przyjęta. Nie ukrywam, że później moje pracy były w całości oparte na interpretacjach, z których korzystała Pani prof. I takim sposobem miałem 4 na koniec 2 klasy LO. Na szczęści mojej kariery literackiej w kolejnej klasie LO pojawił się prof. Bajko i literatura nabrała innego znaczenia w moim życiu. Wtedy właśnie zacząłem pisać swoje wiersze, które można interpretować na wskroś i nic za to nie grozi!
B.K.: Kto jest pierwszym czytelnikiem Pana utworów?
M.S.: Niewiele osób, a w zasadzie są to sporadyczne przypadki kiedy ktoś może przeczytać je przed publikacją. Nawet żona ich nie czyta.
B.K.: Jak doszło do wydania pierwszego tomiku?
M.S.: W październiku 2013 r. podjąłem męską decyzję, że wydam tomik. Plan był taki, żeby tomik ukazał się 13 grudnia 2013 r. Strasznie spodobała mi się ta data 13.12.13... Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i tego właśnie dnia książka została wydana. Nie ukrywam, że chciałem też zrobić prezent niespodziankę żonie z okazji urodzin, niestety proces wydawniczy jest dość długi, żmudny a przede wszystkim kosztowny, wiec nie miałem wyboru... musiałem poinformować żonę wcześniej o planach, i pomysł na nietuzinkowy prezent wziął w łeb.
B.K.: Czy miał Pan tremę udostępniając swoje wiersze szerszej publiczności?
M.S.: Oczywiście. Miałem i nadal mam. Chociaż nie boję się krytyki, to jednak jest obawa, że moje wiersze nie spodobają się żadnemu z czytelników.
B.K.: Jak zareagowali pańscy znajomi, rodzina, mieszkańcy Moniek na wieść o tym, że wydał Pan tomik wierszy?
M.S.: Cały czas reagują. Rodzina i znajomi, którzy wiedzieli, że coś tam piszę do szuflady, w końcu odetchnęli z ulgą. Cieszyli się, że w końcu się zdecydowałem na pokazanie swoich "wypocin". Natomiast jestem bardzo pozytywnie zaskoczony reakcją mieszkańców Moniek i innych miejscowości. Wiele osób gratuluje mi wydania tomiku i prosi o autograf. Jest to bardzo miłe.
B.K.: Czy poprawia Pan wiersze w trakcie ich pisania lub po napisaniu? A może myśli, które przychodzą do głowy układają się w gotowe strofy?
M.S.: Zdarza mi się nanosić poprawki, niemniej jednak bardzo rzadko. Zazwyczaj ta pierwsza myśl jest najlepsza. Oczywiście nie unikniona jest korekta jakiś drobnych literówek. Niestety często zdarza mi się zjeść jakąś literkę czy ogonek.
B.K.: Pozwólmy Izie Kulikowskiej i Patrycji Wroceńskiej - uczennicom monieckiego gimnazjum zaprezentować kilka kolejnych utworów z tego tomiku.
M.S.: Jak najbardziej, jestem ciekawy interpretacji tak młodych osób.
B.K.: Czy publikował Pan swoje wiersze również w inny sposób, np. w Internecie lub w czasopismach?
M.S.: Swego czasu próbowałem prowadzić bloga, ale doszedłem do wniosku, że nie jest to odpowiednia forma do publikacji poezji. Do tego ciągły brak czasu... Oczywiście, nie twierdzę, że wykorzystanie Internetu do publikacji wierszy jest złe, czy błędne w moim przypadku jeszcze nie teraz.
B.K.: Czy opublikowanie wierszy w formie tradycyjnej książki ma dla Pana jakieś szczególne znaczenie?
M.S.: Oczywiście. Jest to spełnienie mojego marzenia. No i co najważniejsze... coś po mnie zostanie.
B.K.: Dlaczego swój tomik wierszy zaopatrzył Pan w tytuł "Moje OBrazy"?
M.S.: Najprościej mówiąc - są to moje obrazy... Nie ukrywam, że podczas wyboru tytułu miałem wiele pomysłów, niektóre nawet w obcych językach. Zadecydował przypadek. Część swoich wierszy zapisywałem w katalogu komputera, który standardowo służy do zapisywania zdjęć i nazywa się "Moje obrazy".
B.K.: Czy wśród zamieszczonych w nim wierszy są utwory, które mają dla Pana jakieś szczególne znaczenie? Czy może Pan je przeczytać?
M.S.: Wszystkie moje utwory mają swoje znaczenie. Z każdym z nich wiąże się jakaś historia, wydarzenie, niekiedy sen. Rozumiem, że nie mamy czasu na czytanie wszystkich wierszy, ale kilka z nich, innych niż czytały dziewczęta, chętnie przeczytam.
B.K.: Myśli Pan o wydaniu kolejnego tomiku?
M.S.: Oczywiście. Chciałbym wydać publikację, która będzie traktowała o złodziejach czasu jakim jest między innymi alkohol, ale nie tylko. Chcę poprzekomarzać się nieco z krytykami i notorycznymi abstynentami. Mam już kilka utworów opisujących moje spostrzeżenia o ludziach popadających w różne nałogi, którym poświęcają dużo czasu, wg mnie za dużo. Nie wiem jeszcze ile znajdzie się tam wierszy. Ich liczba stale rośnie. Napisałem też sporo wierszy o innej, różnorodnej tematyce, które kiedyś też chciałbym wydać. Jak będzie? Czas pokarze.
B.K.: Czy mogę prosić o przeczytanie kilku wierszy, które ewentualnie znajdą się w nowym tomiku?
M.S.: Bardzo proszę.
B. K.: Czego nie cierpi Pan ponad wszystko?
M.S.: Zazdrości. Oczywiście tej negatywnej, chorobliwej. Jest to najgłupsza rzecz, grzech jakiego może się dopuścić człowiek. Bo kiedy coś ukradniemy to mamy tą rzecz namacalnie, natomiast zazdrość nie daje niczego, po za frustracją i wywołaniem negatywnych emocji. Nie lubię zazdrośników.
B. K.: Cechy, których szuka Pan u ludzi.
M.S.: Ja generalnie wierzę w dobro człowieka. Cenię ludzi dobrych i mądrych, mądrych życiowo. Podejmujących racjonalne i choć trochę przemyślane decyzje w życiu.
B. K.: Cechy, które najbardziej ceni Pan u przyjaciół.
M.S.: Moich przyjaciół można zliczyć na palcach jednej, może dwóch rąk tych prawdziwych przyjaciół, a nie kolegów. Każdy z moich przyjaciół jest szczery i wyrozumiały co do mojej osoby. Zawsze mogę liczyć na ich pomoc i to mi wystarcza.
B. K.: Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
M.S.: Ja również dziękuję. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że zainteresowała się Pani moim tomikiem. Dziękuje wszystkim za przybycie... Mam nadzieje ze nie zanudziliśmy Państwa - moją poezją. W szczególności dziękuję Izabeli i Patrycji za wspaniałą interpretację wierszy, za zainteresowanie się nimi i za to, że zechciały poświęcić swój czas. Dziękuję również Pani dr Zofii Redlarskiej za krytyczną recenzję moich wierszy.